Rada Najwyższa Ukrainy uznała Rosję za agresora, a separatystyczne republiki Doniecką i Ługańską, za organizacje terrorystyczne. Decyzja parlamentu ukraińskiego oznacza wypowiedzenie wojny Rosji. To fakt bez precedensu, kiedy państwo wypowiada wojnę drugiemu państwu, które nie jest stroną w ukraińskiej wojnie domowej.
Rezolucję poparło w głosowaniu tylko 271 deputowanych w liczącym formalnie 450 posłów parlamencie. To dobitny dowód na zaostrzanie kursu w relacjach z Rosją. Ten fakt zapowiada dalsze, trudne do przewidzenia konsekwencje polityczne.
Ukraiński parlament wyraził też nadzieję, że podobne głos wyrażą też inne kraje i światowe organizacje.
Zaskakujący i chyba nieprzemyślany głos ukraińskiego parlamentu ujawnił głębokie podziały w ocenach sytuacji wewnętrznej i opiniach o dobrosąsiedzkich stosunkach z Rosją. Nieznaczna liczba głosów, którymi przegłosowano stanowisko Rady Najwyższej dowodzi zmieniających się poglądów w najwyższych władzach Ukrainy.
Nie wiadomo, co oznacza stanowisko Wierchownej Rady? Czy ma ono moc prawną wypowiedzenia wojny, czy też jest kolejną grą pozorów obliczonych na zwiększenie napięcia i tak do granic napiętych stosunków z potężnym sąsiadem. Z pewnością władze ukraińskie chcą w jakiś sposób aklamacji dla uporczywego wciągania Rosji w wewnętrzny konflikt ukraiński.
Tak, czy inaczej, miejmy nadzieję, że ten polityczny akt pozwoli wreszcie trzeźwo spojrzeć na konflikt za naszą wschodnią granicą polskim politykom, a w szczególności służbom MSZ i tym narwańcom, którzy chcą posyłać polskich żołnierzy na śmierć w imię Bandery, Szuchewycza, Klaczkiwskiego, czy Damianiuka.